Cześć, krótko mówiąc, nie wiem czy wróciłam, po prostu chciałam odświeżyć tego bloga, coś napisać i jak zawsze będą to moje przemyślenia.
Motywem tego postu jest samotność. Można by powiedzieć że trudny temat i zgadzam się z tym - trudno się o tym mówi, zwłaszcza że każdy jest inny i każdy może mnie inaczej zrozumieć. Jedyne co chcę jeszcze zakomunikować to że będą tu raczej subiektywne opinie i spostrzeżenia. I jeszcze jedno, to nie jest jakiś post z poradami, albo moje przeżycia po depresji bo nie miałam depresji to tyle.
Niektórzy lubią być samotni co to w ogóle znaczy? Ktoś naprawdę lubi być samotny? I tak naprawdę co ja mogę mieć do powiedzenia?
Zacznijmy od tego że nastolatki/nastolatkowie czyli po prostu moje rówieśniczki/rówieśnicy dzielą się na trzy bardzo zaogólnione wersje dorastania: bunt, zamknięcie sie w sobie i normalność.
Powiem wam że ja kiedyś uważałam siebie na introwertyczkę tylko dla tego bo wyczytałam "objawy" introwertyzmu w Internecie. Szczerze to było najgłupszą rzeczą w moim życiu. Potem przeszłam rzez wiele przykrych prywatnych spraw co jeszcze bardziej mnie pogrążyło w takim zamknięciu się w sobie. I właśnie tak spędziłam trzy miesiące, dosłownie jak osoba ze stanami pod depresyjnymi. I były to miesiące od połowy października do początku stycznia w styczniu już mniej no ale do tego dojdziemy później. Czyli tak naprawdę święta to był dla mnie horror, bo mimo wszystko tyle przygotowań, non stop tyle ludzi, męczyło mnie to, wiem że z punktu osoby zdrowej że tak to nazwę, wygląda to śmiesznie i dziwnie ale ja się tak czułam. Po tym okresie świątecznym moi znajomi no zaczęli się już o mnie martwić, żebym sobie jakoś poradziła z tym, podtrzymywali mnie na duchu i utrzymywali przy życiu, w sumie to dzięki nim jestem teraz "normalna". Jednak pewnego dnia po przemyśleniu sobie tego co ludzie mi wciąż mówili, jak too bardzo się nie zmieniłam itp. zdeterminowałam się tak bardzo że chciała z tego wyjść, wyjść z tego stanu, chciałam być normalna, śmiać się z głupot i spędzać czas z przyjaciółmi. W wielkim skrócie wydostałam się z tego, jedyne co mi zostało to nie interesowanie sie ludźmi i światem zewnętrznym. I właśnie to jest to o czym chcę się rozpisać.
Przez to że ludzie mnie nie obchodzą, nie zwracam na nich uwagi.
To znaczy że mogę wejść do sklepu zrobić coś głupiego i wyjść bo i tak mi wisi kto mnie widział?
No.... nie. Wiem że po części może się tak wydawać ale wątpię że ktokolwiek jako tako człowiek samotnik chciałby zwracać na siebie uwagę. Ja nie tyle co jestem samotnikiem ale lubię spędzać jak najwięcej czasu sama siedząc, rysując i słuchając muzyki.
Wszyscy ludzie mają jakieś traumy, przeżycia, każdemu co innego w głowie siedzi, jedni są samotni mimo iż nie chcą, drudzy są bo chcą, a trzeci są bo nie umieją być towarzyscy. I właśnie ta trzecia grupa to ja. Nigdy nie potrafiłam normalne rozmawiać z ludźmi których nie znam dobrze, strasznie się przy tym denerwuje i najzwyczajniej nie daje rady.
Powiem wam że najgorsi są ludzie którzy tego nie szanują. Nie potrafią się pogodzić z tym że ktoś woli pobyć sobie sam niż siedzieć z grupą ludzi. Chcę wam przekazać abyście szanowali wszystkich i tych towarzyskich i samotników, tym bardziej samotników na siłę nie ciągnęli do towarzystwa wtedy on będzie się czuł o wiele gorzej, niezręcznie.
Często ludzie myślą, że gdy ktoś jest smutny to ma depresje, no... na szczęście tak nie jest. Depresja to choroba, długotrwała, porąbana. Musisz się faszerować lekami żeby chociażby wstać z łóżka, toczyć codzienną wojnę z myślami. W tym samym czasie pojawiają się nastolatki chcące zwrócić na siebie uwagę. Social media promują to jak poważnym problemem są choroby psychiczne, i to bardzo dobrze, trzeba podnosić świadomość społeczeństwa - tym bardziej nauczycieli, którzy zamiast krzyczeć na uczniów bo używają telefonów spojrzeli by na ręce uczniów czy chociażby wyjrzeli zza okna popatrzeć na swoich uczniów jak jarają zioło.
Za to popularne miejsce dla bardzo młodych osób TikTok... opiszę to jednym słowem - patologia. Jedno wielkie miejsce hejtu, 10latki twerkujące do piosenek o seksie, jeszcze młodsze osoby potrafiące tak obrażać innych w internecie... excuse me ale ja w ich wieku to się bawiłam lalkami i robiłam zupy z piasku i wody na piaskownicy. Niezły kontrast? Później takie młode osoby dorastają, dorastają w hejcie, wiecznym ocenianiu i dążeniu do ideału, sławy i jak największej ilości lajków. W pogoni za liczbami szukają czegoś dzięki czemu ktoś na nich zwróci uwagę, a co zawsze przyciąga ludzi? KONTROWERSJA.
Naprawdę szanuję ludzi którzy udzielają się na social mediach z różnymi zaburzeniami psychicznymi i dają dobry przykład aby się nie poddawać, aby wspierać siebie nawzajem, kochać siebie jakim się jest, ale młodzież podąża za trendami. Chcą akceptacji, chcą być lubiani a dla kogo ludzie nie będą bardziej mili jak dla osoby z depresją, która zawsze jest smutna?
Kurczę, wiecie wpasowywanie się w środowisko jest dla niektórych naprawdę trudne, niektórzy się wpasują jakoś ale inni wolą zostać sami ze swoimi wartościami niż twerkować z koleżankami z klasy do piosenki "dla dorosłych". Pomyślcie jak mamy teraz odróżnić zdesperowanych nastolatków od tych ktorzy naprawdę potrzebują pomocy (chociaż szczerze mówiąc to cięcie się dla fame'u też zdrowe nie jest)
Zapraszam do refleksji na ten temat, nie będę pisać wniosków, każdy znajdzie inne dla siebie, chciałabym tylko podkreślić że nikt się nie cieszy z tego ze ma depresje i nie świeci bandażami przed każdym.
PS. Przepraszam za takie dygresje i chaotyczne pisanie, niemniej jednak mam nadzieję, że post okaże się dobrym do przemyśleń.
Często ludzie myślą, że gdy ktoś jest smutny to ma depresje, no... na szczęście tak nie jest. Depresja to choroba, długotrwała, porąbana. Musisz się faszerować lekami żeby chociażby wstać z łóżka, toczyć codzienną wojnę z myślami. W tym samym czasie pojawiają się nastolatki chcące zwrócić na siebie uwagę. Social media promują to jak poważnym problemem są choroby psychiczne, i to bardzo dobrze, trzeba podnosić świadomość społeczeństwa - tym bardziej nauczycieli, którzy zamiast krzyczeć na uczniów bo używają telefonów spojrzeli by na ręce uczniów czy chociażby wyjrzeli zza okna popatrzeć na swoich uczniów jak jarają zioło.
Za to popularne miejsce dla bardzo młodych osób TikTok... opiszę to jednym słowem - patologia. Jedno wielkie miejsce hejtu, 10latki twerkujące do piosenek o seksie, jeszcze młodsze osoby potrafiące tak obrażać innych w internecie... excuse me ale ja w ich wieku to się bawiłam lalkami i robiłam zupy z piasku i wody na piaskownicy. Niezły kontrast? Później takie młode osoby dorastają, dorastają w hejcie, wiecznym ocenianiu i dążeniu do ideału, sławy i jak największej ilości lajków. W pogoni za liczbami szukają czegoś dzięki czemu ktoś na nich zwróci uwagę, a co zawsze przyciąga ludzi? KONTROWERSJA.
Naprawdę szanuję ludzi którzy udzielają się na social mediach z różnymi zaburzeniami psychicznymi i dają dobry przykład aby się nie poddawać, aby wspierać siebie nawzajem, kochać siebie jakim się jest, ale młodzież podąża za trendami. Chcą akceptacji, chcą być lubiani a dla kogo ludzie nie będą bardziej mili jak dla osoby z depresją, która zawsze jest smutna?
Kurczę, wiecie wpasowywanie się w środowisko jest dla niektórych naprawdę trudne, niektórzy się wpasują jakoś ale inni wolą zostać sami ze swoimi wartościami niż twerkować z koleżankami z klasy do piosenki "dla dorosłych". Pomyślcie jak mamy teraz odróżnić zdesperowanych nastolatków od tych ktorzy naprawdę potrzebują pomocy (chociaż szczerze mówiąc to cięcie się dla fame'u też zdrowe nie jest)
Zapraszam do refleksji na ten temat, nie będę pisać wniosków, każdy znajdzie inne dla siebie, chciałabym tylko podkreślić że nikt się nie cieszy z tego ze ma depresje i nie świeci bandażami przed każdym.
PS. Przepraszam za takie dygresje i chaotyczne pisanie, niemniej jednak mam nadzieję, że post okaże się dobrym do przemyśleń.
Do napisania, Iza